Witajcie.
Pomału wracam do życia...
Jeju 24. 05 będą dwa miesiące jak nie ma już tatusia a ja czuję się jakbym była u niego wczoraj w szpitalu...:(
W życiu nie widziałam takiego cierpienia jakie przeżywał...:(
Za jakie grzechy tak cierpiał:(
Przed oczami widzę tatę w szpitalu...podłączonego do tlenu i pokłutego coraz to nowymi wenflonami...
Siedzącego noc i dzień przy szpitalnym stoliku nie mogącego przybrać innej pozycji:(
Jak musi boleć aby gryźć się z bólu?:(
Zawsze myślałam że rodzice są wieczni... że innych to spotka a nie mnie...
A tu miałam 2 tygodnie na dopuszczenie do siebie myśli że go już niedługo nie będzie:(
Ehh...troszkę z siebie wyrzuciłam, ale i tak krążą mi po głowie bolesne wspomnienia.;(
W
tęsknieniu za kimś nie chodzi o czas, który minął od kiedy ostatnim
razem się widzieliście, czy rozmawialiście. Chodzi o te momenty kiedy
robiąc coś zdajesz sobie sprawę, jak bardzo chciałabyś, by ta osoba była
teraz przy tobie.
Kończę.
[*]:*